Jedna z najpiękniejszych szwedzkich tradycji odbywa się w grudniu, a dokładnie 13 grudnia. A więc dziś!! Jest to Święto Świętej Łucji, Sankta Lucia. Przed 1753 rokiem w Szwecji używano kalendarza juliańskiego, według którego akurat na 13 grudnia przypadała najciemniejsza noc w roku i najkrótszy dzien.
O pochodzeniu szwedzkiej Łucji krąży dużo legend, ale nie ma pewności, skąd ta tradycja dokładnie się pojawiła. Jedna z wersji mówi, że przyszła z Włoch i bazuje na historii o pewnej kobiecie, która około 200 n.e. żyła na Sycylii, i która zginęła śmiercią męczennicy za swoją wiarę chrześcijańską.
Dzisiejszy sposób obchodzenia Świętej Łucji prawdopodobnie pochodzi jednak od niemieckiej tradycji, gdzie młoda dziewczyna przynosiła dzieciom prezenty i słodkie bułeczki, zapowiadając jednocześnie nadejście jaśniejszej pory roku. Była ubrana na biało, na głowie miała glorie/koronę świeczek, przypominającą o tym, że jest Adwent i zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
Tego dnia we wszystkich szwedzkich przedszkolach, szkołach, wyższych uczelniach i nawet zakładach pracy odbywają się tzw. Luciatåg. Jedna z dziewczynek jest Lucia, pozostałe są jej druhnami. Śpiewa się tradycyjne pieśni oraz kolędy. Gdy ja byłam dzieckiem, moja szkoła organizowała swój Luciatåg w renesansowo-gotyckim, piętnastowiecznym niemieckim kościele na starym mieście w Sztokholmie. Zaczynało się to bardzo wcześnie rano, i zawsze przychodziły wszystkie klasy, nauczyciele oraz rodzice. Gdy byliśmy w liceum i sami już nie uczestniczyliśmy w Luciatåg, spotykaliśmy się całą klasą u kogoś w domu i robiliśmy czuwanie, a rano szliśmy prosto do kościoła, po czym przez resztę dnia próbowaliśmy nie zasnąć na zajęciach :-).
O pochodzeniu szwedzkiej Łucji krąży dużo legend, ale nie ma pewności, skąd ta tradycja dokładnie się pojawiła. Jedna z wersji mówi, że przyszła z Włoch i bazuje na historii o pewnej kobiecie, która około 200 n.e. żyła na Sycylii, i która zginęła śmiercią męczennicy za swoją wiarę chrześcijańską.
Dzisiejszy sposób obchodzenia Świętej Łucji prawdopodobnie pochodzi jednak od niemieckiej tradycji, gdzie młoda dziewczyna przynosiła dzieciom prezenty i słodkie bułeczki, zapowiadając jednocześnie nadejście jaśniejszej pory roku. Była ubrana na biało, na głowie miała glorie/koronę świeczek, przypominającą o tym, że jest Adwent i zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
Tego dnia we wszystkich szwedzkich przedszkolach, szkołach, wyższych uczelniach i nawet zakładach pracy odbywają się tzw. Luciatåg. Jedna z dziewczynek jest Lucia, pozostałe są jej druhnami. Śpiewa się tradycyjne pieśni oraz kolędy. Gdy ja byłam dzieckiem, moja szkoła organizowała swój Luciatåg w renesansowo-gotyckim, piętnastowiecznym niemieckim kościele na starym mieście w Sztokholmie. Zaczynało się to bardzo wcześnie rano, i zawsze przychodziły wszystkie klasy, nauczyciele oraz rodzice. Gdy byliśmy w liceum i sami już nie uczestniczyliśmy w Luciatåg, spotykaliśmy się całą klasą u kogoś w domu i robiliśmy czuwanie, a rano szliśmy prosto do kościoła, po czym przez resztę dnia próbowaliśmy nie zasnąć na zajęciach :-).
Chociaż Lussekatter je się przez cały grudzień, ale akurat tego dnia nie może ich absolutnie zabraknąć! Lussekatter to w przetłumaczeniu „kotki Łucji”, ale często można się też spotkać z nazwą Lussebullar – „bullar” to po prostu bułeczki. Lussekatter idealnie nadają się do zamrażania. Radzę od razu zrobić ich więcej, bo bardzo szybko znikają. Ja tradycyjnie spotykam się co roku z moją kuzynką, i robimy hurtowe ilości, plotkując w szafranowych oparach. Później zamrażamy, i przez cały grudzień wystarczy wyjąć z zamrażarki, na chwilkę wrzucić do piekarnika, i możesz się delektować do kawy lub gorącego kakao. Bo Lussekatter są fantastyczne po zimnym spacerze w piękny grudniowy dzień!
Lussekatter vel Lussebullar
50 g drożdży
200 gram masła
0,5 litra mleka
1,5 gram drobno zmielonego szafranu (jeżeli masz tylko nitki, wymieszaj je z odrobin Łucji cukru w moździerzu i rozgnieć na puder)
0,5 łyżeczki soli
1,5-2 dl cukru (ca 140-180 g)
2 jajka
1,5 kg mąki pszennej
jajko do smarowania, rodzynki
Pokrusz drożdże w misce w odrobinie mleka. Rozpuść masło, dodaj mleko i podgrzej do nie więcej niż 37 stopni. Wlej do drożdży i wymieszaj by się rozpuściły. Dodaj szafran, sól, cukier, jajko i prawie całą mąkę. Wyrabiaj ciasto tak długo by nie przyklejało się do miski. Dodaj więcej mąki jeśli jest zbyt rzadkie, ale pamiętaj, że nie ma być bardzo twarde. Zostaw do wyrośnięcia pod przykryciem przez ok. godzinę.
Wyrośnięte ciasto wyrób, i uformuj z niego długie wałeczki grubości palca. Zwijaj z każdego końca tak, aby zrobiła się litera S. Zawijając je w taki sposób robi się z nich tradycyjne lussekatter. Ale można eksperymentować, np. zwijając dwa pasemka na krzyż, lub np. tworzyć warkocze.
Połóż twoje lussekatter na papierze na blachach i zostaw do wyrośnięcia na około 20 minut. Przykryj ściereczką. One dość mocno wyrastają, także później w piekarniku, więc nie kładź ich za gęsto.
Wyrośnięte lussekatter posmaruj roztrzepanym jajkiem i udekoruj wciskając w środek obu świderków rodzynki. Wciśnij głęboko, bo podczas pieczenia lubią się wysuwać. Piecz w temp. 225 stopni przez ca 5-10 minut. Masz je wyjąć, gdy są jeszcze ładnie żółto-złociste, absolutnie nie brązowe, więc pod koniec doglądaj je dość często.
200 gram masła
0,5 litra mleka
1,5 gram drobno zmielonego szafranu (jeżeli masz tylko nitki, wymieszaj je z odrobin Łucji cukru w moździerzu i rozgnieć na puder)
0,5 łyżeczki soli
1,5-2 dl cukru (ca 140-180 g)
2 jajka
1,5 kg mąki pszennej
jajko do smarowania, rodzynki
Pokrusz drożdże w misce w odrobinie mleka. Rozpuść masło, dodaj mleko i podgrzej do nie więcej niż 37 stopni. Wlej do drożdży i wymieszaj by się rozpuściły. Dodaj szafran, sól, cukier, jajko i prawie całą mąkę. Wyrabiaj ciasto tak długo by nie przyklejało się do miski. Dodaj więcej mąki jeśli jest zbyt rzadkie, ale pamiętaj, że nie ma być bardzo twarde. Zostaw do wyrośnięcia pod przykryciem przez ok. godzinę.
Wyrośnięte ciasto wyrób, i uformuj z niego długie wałeczki grubości palca. Zwijaj z każdego końca tak, aby zrobiła się litera S. Zawijając je w taki sposób robi się z nich tradycyjne lussekatter. Ale można eksperymentować, np. zwijając dwa pasemka na krzyż, lub np. tworzyć warkocze.
Połóż twoje lussekatter na papierze na blachach i zostaw do wyrośnięcia na około 20 minut. Przykryj ściereczką. One dość mocno wyrastają, także później w piekarniku, więc nie kładź ich za gęsto.
Wyrośnięte lussekatter posmaruj roztrzepanym jajkiem i udekoruj wciskając w środek obu świderków rodzynki. Wciśnij głęboko, bo podczas pieczenia lubią się wysuwać. Piecz w temp. 225 stopni przez ca 5-10 minut. Masz je wyjąć, gdy są jeszcze ładnie żółto-złociste, absolutnie nie brązowe, więc pod koniec doglądaj je dość często.
Marcepan rozdrobniłam w misce z odrobiną masła, soku z pomarańczy oraz startej skórki z pomarańczy. Rozwałkowalam ciasto na prostokąt, wysmarowałam masą marcepanową, zwinełam i pokroiłam na dwucentymetrowe plastry. Pozwoliłam wyrosnąc, po czym posmarowałam jajkiem, posypałam płatkami migdałowymi i piekłam tak samo jak lussekatter . Wyszły cudownie! Takie małe marcepanowo-szafranowe ślimaczki, z aromatyczną nutką skórki pomarańczowej!
Smaklig spis!!
I znow nie zdazylam upiec Lussekatter... No nic, beda spoznione, w niedziele moze. Uwielbiam ich smak i sloneczny kolor.
ReplyDelete