Wednesday, April 4, 2012

Jak wybiczować czarownice po szwedzku!! Wielkanoc Część II


W czasie Wielkanocy szwedzkie dzieciaki przebierają się za „Påskkärringar”, a więc małe czarownice, i chodzą po domach i osiedlach, pukają do mieszkań i domów, i straszą, w celu pozyskania jeszcze większej ilości cukierków. To taka szwedzka wersja Halloween :-), ale wywodzi się z bardzo starej pogańskiej tradycji. W dawnych czasach ludzie na wsiach byli bardzo zabobonni, i jedną z rzeczy, które ich najbardziej przerażały, były tzw. „Häxor”, a więc czarownice. Mówiono, że w czwartek przed Wielkanocą wszystkie czarownice wsiadały na swoje miotły i leciały na coroczny zlot na wzgórze o nazwie „Blåkulla”, gdzie przez kilka dni czarowały, porywały dzieci lub robiły inne okropne rzeczy!! W małych wsiach zawsze mocno wierzono w istnienie różnych stworzeń takich jak czarownice, trolle, skrzaty etc. W dawnych czasach w niektórych regionach kraju tradycyjnie więc próbowano na Wielkanoc zestrzelić z nieba te latające czarownice ….. a stąd wywodzi się dzisiejsza tradycja strzelania petardami!!

Wielki Piątek jest w Szwecji dniem wolnym od pracy. Tradycyjnie na podstawie pogody za oknem tego dnia próbuje się wywróżyć, jaka będzie pogoda w lato i przez pozostały rok. Tego dnia ludzie w domach wstawali wcześnie i zaopatrzeni w rózgi z młodych gałązek brzozy lub innych drzew liściastych biczowali pozostałe osoby w rodzinie lub domostwie. Wyjątkowo tego dnia nawet służąca mogła bezkarnie wybiczować pana domu. Był to też sposób na podryw, bowiem często młodzi panowie we wsi chodzili do domów, gdzie mieszkały młode panny, i próbowali je poderwać właśnie biczując je po nogach – po czym byli zapraszani do izby na kawę. Na drugi dzień dziewczyny mściły się na panach. Wszystko to było oczywiście robione żartem, ale od tej pory Wielkanoc nierozłącznie jest kojarzona z „Påskris”. Påskris to długie gałązki brzozy ozdobione kolorowymi piórkami i kwiatkami, i zawsze się je ustawia na stole podczas Świąt. Często stoją dłużej, aż wypuszczą liście, bo przypomina to o nadchodzącej wiośnie.

W wieczór przed niedzielą wielkanocną kończy się post i rozpoczynają zabawy. Dawniej paliło się ogniska, bawiło do rana, a czarownice wracały z Blåkulla. Dzieci tradycyjnie rysowały laurki lub kartki wielkanocne, co niestety dziś jest tradycja zanikającą. Ale ja jeszcze pamiętam, gdy z siostrą dla rodziców i pani w przedszkolu rysowaliśmy laurki :-) Albo jak się przebieraliśmy za babcie wielkanocne. Na szczęście nie mam tu w Polsce żadnych zdjęć z tego okresu, więc nie będzie mnie kusiło, aby wam je tu przedstawić :-) Uff!

Ale w zamian mały przepisik!




Janssons frestelse, czyli Pokusa pana Janssona!

To jest prawdziwa klasyka szwedzkich stołów świątecznych. Janssons frestelse podaje się zarówno na Święta Bożego Narodzenia, jak i na Wielkanoc, ale jada się też na co dzień. Tak jak to bywa przy tego typu potrawach, każda gospodyni ma swój przepis i istnieje sporo wariacji. Ale w przeciwieństwie do zwyklej zapiekanki ziemniaczanej, Janssons Frestelse zawsze ma w sobie fileciki z anchois, które dają jej niepowtarzalny smak.

Ilość porcji: 6

3 łyżek masła
1 duża cebula
1 kg ziemniaków
15 szt. filecików z anchois
3 dl śmietanki kremówki
1 dl mleka
sok z anchois
0.5 dl bułki tartej

1. Nastaw piekarnik na 200 stopni

2. Wysmaruj formę małą ilością masła

3. Pokrój cebule w cienkie plasterki i podsmaż na maśle około 3 minuty aż się lekko zarumieni.

4. Obierz ziemniaki i zetrzyj na grubej tarce, albo pokrój w bardzo cienkie plastry.

5. Wypełnij formę połową ziemniaków. Dodaj cebule i drobno posiekane anchois

6. Wyłóż pozostałe ziemniaki

7. Wymieszaj śmietankę, mleko oraz sok z anchois i wylej na ziemniaki

8. Posyp bulką tartą i kawałkami masła

9. Piecz w środku piekarnika przez około 45 minut

10. Odstaw na kilka minut przed podaniem

Janssons frestelse to pyszny dodatek do każdych potraw mięsnych i rybnych, i świetnie się nadaje na podgrzanie na drugi dzień. Można także jeść na zimno, np. na kawałku knäckebröd, a więc chrupkiego chlebka typu Wasa.

2 comments:

  1. Tradycja z rozgami kojarzy mi sie z Kaszubami, gdzie w wielkanocny poniedzialek oklada sie bliskich galazkami jalowca. Ciekawie jest poczytac o zwyczajach swiatecznych w innych krajach!
    A pokusa faktycznie kuszaca, i to nie tylko dla pana Janssona :)

    ReplyDelete
  2. Tak, dokładnie! U mojej babci na Kaszubach była taka tradycja :-) A jednak jest bardzo dużo podobieństw między tymi dwoma krajami!

    ReplyDelete