Tuesday, January 10, 2012

Bułeczki, bułeczki…. czyli jak zauroczyć zapachem!!

W czwartek nabraliśmy ochotę na pieczenie chleba. Spodziewaliśmy się gości przed długim weekendem, i pomyśleliśmy sobie, że miło będzie ich przywitać zapachem świeżego chleba…..
Przewertowałam kilka książek kucharskich, ale jakoś nic mi nie podchodziło. W końcu, w jednej z moich najstarszych biblii kucharskich potknęłam się o przepis z Austrii na tzw. „Semmel”.  A więc najzwyklejsze kazjerki. Wyglądały smacznie, przepis też nie wydawał się być zbyt trudny, więc zabraliśmy się do roboty (do wygniatania ciasta zawsze dobrze jest mieć pod ręką asystenta płci męskiej! ).
Są trochę czasochłonne, ale to tylko dlatego, że muszą wyrastać, bo w sumie pracy nie ma przy nich dużo. Ale ze dwie godziny trzeba na nie poświecić. No i trzeba mieć smykałkę estetyczną, bo zawijanie na początku wcale nie wychodzi :-)

Potrzeba do nich:
2 łyżki stopionego masła
2 łyżeczki cukru
50 g świeżych drożdży
1 łyżeczka soli
5 dl mleka
1,3 l mąki
Stopione masło mieszamy z mlekiem, po czym rozpuszczamy w tym płynie pokruszone drożdże. Dla niedoświadczonych piekarzy pragnę dodać, ze nie wolno drożdży rozpuszczać w zbyt ciepłym płynie, bo zabija się tym sposobem kulturę drożdży, a co za tym idzie, ciasto nie wyrośnie!! Drożdże giną w temperaturze powyżej 50°C. Optymalna temperatura rozpuszczania to ciut poniżej temperatury ciała. Najlepiej wiec zamoczyć palec i sprawdzić!!
Teraz całość mieszamy z cukrem, solą i około 10 dl maki (ręcznie lub w robocie na ciasto – jak kto woli i ma siłę), i odstawiamy na około 30 minut aż wyrośnie (ale można nawet przez noc).  
Wyrośnięte ciasto ugniatamy na blacie, mieszając w nie pozostałą mąkę. Formujemy grubą rolkę i kroimy na plastry grubości około 1,5 cm. Każdy plaster mocno spłaszczamy, zachowując okrągły kształt. I teraz trzeba działać szybko, i sprawnie. Na początku będą wam wychodziły dość śmieszne kształty, ale przecież o to chodzi w domowych wypiekach – mają zachować trochę autentyczności!
Trzeba boki krążka zawijać do środka (najlepiej kładąc na dwa palce i przytrzymując kciukiem), zakładając je na siebie, aż „zamkniemy” całość.  Jakbyśmy zamykali listki kwiatu. Ostatni kawałek wciskamy w środek bułeczki.
Bułeczki kładziemy do góry nogami (rozetą w dół) na serwetkę wypudrowaną mąką, i odstawiamy na 30 minut aż wyrosną.
Po około 15 minutach włączamy piekarnik na 250 stopni, aby był porządnie rozgrzany gdy już bułeczki będą gotowe. Kładziemy je na blachę wyłożoną pergaminem, i pieczemy w środku piekarnika około 10 minut lub aż się zarumienią.
Bułeczki świetnie nadają się na zamrożenie i podgrzanie w piekarniku, więc można zrobić większą ilość. Najlepiej smakują jeszcze na ciepło, z masełkiem i plastrem żółtego sera, szynką Schwarzwaldzką…  mniam!! Nawet moja kotka mi jedną podkradła i wcinała pod choinką – aż jej się uszy trzęsły!!!!